
Idea taka pojawia się przelotnie u sofistów w piątym wieku p.n.e. Reszta starożytnego świata zadowalała się refleksją, że warunki albo pozostają takie same jak były, albo stają się gorsze, a następnie powracają do swego początkowego stanu. Chrześcijaństwo oferowało nowe, bardziej optymistyczne spojrzenie na historię niż schyłkowy, umierający świat starożytny. To nowe pojmowanie było, rzecz jasna, konieczne, by wprowadzić Boga do historii, konieczne do pojawienia się Chrystusa. W odróżnieniu od religii pogańskich, chrześcijaństwo było eschatologiczne, bieg spraw ludzkich zmierzał do zbawienia dzięki Chrystusowi. Teolog chrześcijański musiał zaprzeczyć pogańskim nawrotom w historii, bowiem, choć inne królestwa mogły powstawać i upadać w przewidywalny sposób, królestwo Boże musiało zachowywać się inaczej.